|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lucjanna
Połykacz postów
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z grzbietu czarnego smoka
|
Wysłany: Sob 12:13, 17 Lip 2010 Temat postu: Bez tytułu- niezakończone, wielorozdziałowe |
|
|
Zacznę od tego, że nigdy nie potrafiłam kreatywnie zatytułować swojej twórczości, może ktoś mi coś podpowie.
Tak... Ten prolog pojawił się kiedyś na pewnym moim blogu, ale ciąg dalszy był na tyle idiotyczny, że zaczęłam od nowa i to, co wyszło podoba mi się bardziej. Poza tym oczywiście coś tam pozmieniałam w samym wstępie. Na razie publikuję sam początek.
Starałam się samodzielnie zlikwidować wszystkie błędy, ale niekoniecznie musiało wyjść. Mam nadzieję, że interpunkcja nie poraża.
Poniższy tekst powstał w lutym albo marcu roku 2009, podczas wyjątkowo nudnej lekcji matematyki (druga klasa gimnazjum), potem już się samo potoczyło.
Akapity zjada forum.
Prolog
Zirytowana i znudzona podnoszę wzrok znad podręcznika od fizyki na moją wychowawczynię. Pani Lisiecka zniecierpliwiona stuka obcasami o parkiet patrząc się na mnie ze zniecierpliwieniem wyraźnie malującym się na jej twrzy. O co jej może chodzić? Nie przeklinałam głośno, nie jadłam ani też nie wyrywałam kartek z podręcznika będącego własnością szkoły. Ugh... To musi idiotycznie wyglądać. Nauczycielka stoi przy tablicy i gapi się na uczennicę, która czeka na pytanie. W klasie cisza. Nic dziwnego. Nie podałam przy zapisywaniu się do tego gimnazjum preferencji, co do towarzystwa. Sami bezbłędni, wzorowi i oczywiście idealnie w każdym calu.
-Masz zamiar patrzeć się tak na mnie do końca lekcji, czy wreszcie przyjdziesz wykonać to równanie?
Aha! Zwyczajnie musze iść do tablicy. Układy równań są nudne, a po kilku lekcjach tłumaczenia i ćwiczeń stały się, cóż, banalne.
-Właściwie, to wolałaby posiedzieć, ale jeśli pani nalega mogę wstać i brudząc błotem pośniegowym podłogę jeszcze bardziej niż to zrobiłam po wejściu pójdę do tablicy, po czym zacznę zużywać kredę, na którą szkoła przecież daje fundusze. Chociaż taki Mańkoski bardziej by na tym skorzystał- mówię idiotycznie jednym tchem.
Podczas gdy ja w spóźnionym odruchu gryzę się w język, nauczycielka dość niedyskretnie przeklina pod nosem i otwiera dziennik na zeszycie uwag. Z jej pomruków można wywnioskować, że jestem bezczelna, opryskliwa i nie uważam na lekcji. A niech sobie pisze. Za zrobienie strony internetowej szkoły i nagrody w konkursach biologicznych mam zapewniony wzorowy na koniec roku szkolnego. Znudzona wyglądam przez okno. Szaro. Buro. Nie cierpię okresów przejściowych pór roku. Ni to wiosna, ni zima. W telewizji mówili, że ma się jeszcze ochłodzić…
-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Nie odwracając wzroku potrząsam w zaprzeczeniu głową. Nie zwróciłam specjalnie uwagi na to, czy w ogóle coś mówiła. Gdzieś z tyłu klasy da się słyszeć stłumiony wybuch śmiechu.
-Nie do ciebie mówiłam, Zitkiewicz. Ale skoro temat jest według ciebie nudny- Bingo!-, to poszukaj czegoś ciekawszego u pana dyrektora!
Chyba wpadłam w tarapaty. Dyrcio jak nic wezwie rodziców, a wtedy… Lepiej nie myśleć. Za samo to, że ktoś wyrwał ich z pracy z mojej winy mogę się pożegnać z komputerem, telefonem i wyjściami z domu do wakacji. Pięć miesięcy. Tylko. Jęcząc w duszy, rzucając nauczycielce pełne żalu spojrzenie wstaję, pokazowo zatrzaskuję z hukiem podręcznik, z którego uczyłam się na sprawdzian z fizyki, zarzucam plecak na ramię i wychodzę. Klasa od matematyki jest na trzecim piętrze, a gabinet dyrektora, sekretariat i inne administracyjne pomieszczenia znajdują się na parterze, zaraz przy wyjściu. Jeżeli obiorę wyjątkowo ślamazarne tempo, na miejscu będę za dwadzieścia minut, co matematyczka powinna brać pod uwagę. Idealnie, by zrobić sobie przerwę w bibliotece, a potem galopować ile sił w nogach. Do cytowania moich wypowiedzi mi się nie spieszy, do słuchania wrzasku rodziców jeszcze bardziej.
Otwieram ciężkie drewniane drzwi i co widzę? Bibliotekarka w jednoznacznej sytuacji z nauczycielem w-fu na stoliku, którego prawdziwe przeznaczenie jest chyba bardziej związane z książkami. Nie widzą mnie chyba, bo nie przerwali namiętnej wymiany śliny, a pan Nowak nadal usiłuje pozbyć się garderoby mojej ulubionej członkini personelu tej placówki. W tym momencie normalny, taktowny uczeń powinien niezauważony opuścić pomieszczenie i udawać, że nic się nie działo, ale korytarzu rozlega się stukot obcasów. Bez zastanowienia wskakuję za biurko bibliotekarki, by móc zobaczyć jak moja najukochańsza psorka od matematyki gapi się z nieinteligentnie otwartymi ustami na sytuację. Zdziwiła się chyba jeszcze bardziej niż ja, ale w przeciwieństwie do mnie, zbiera się w sobie przez chwilę i odchrząkuje. Pani Madzia i pan Nowak odskakują od siebie jak oparzeni usiłując jednocześnie złapać oddech i doprowadzić swoje ubrania do w miarę przyzwoitego wyglądu.
-Ja… chciałabym dowiedzieć się, czy gdzieś tutaj nie ukryła się moja uczennica- odzywa się matematyczka po chwili milczenia.- Izka Zitkiewicz dość często przesiaduje w bibliotece, a zagubiła się gdzieś w drodze do pani dyrektor. Pomyślałam, że może tutaj ją zniosło po drodze.
Pani Madzia rozgląda się i zauważa mnie kulącą się za swoim biurkiem z błagalnym wyrazem twarzy. Miejmy jeszcze nadzieję, że zrozumie.
-Nie nie było jej. A co? Zgubiła pani uczennicę na pustym korytarzu? Gratuluję.
Jak najciszej się da, na czworaka przedzieram się pomiędzy regały z książkami. Liczę na to, że buty mi trochę wyschły i nie zostawię po sobie brudnego, wodnistego śladu. Jeśli skierowała się tutaj wyłącznie, bo wie, że lubię to miejsce, powinno być dobrze. Gdzieś za moimi plecami trwa rozmowa pani Madzi z nauczycielką. Wuefista chyba wyszedł. W zaistniałej sytuacji wręcz trudno mu się dziwić.
Nasza biblioteka szkolna składa się z dwóch pomieszczeń, ponieważ odkąd w regulaminie pojawiła się klauzura, o tym, że za przynoszenie książek ludzie dostają punkty z zachowania księgozbiór powiększył się o kilkaset procent. Czego to tylko młodzież nie znalazła, przynosiła tutaj. Po przedostaniu się do części, w której matematyczka już mnie nie dojrzy wstaję i rozglądam się szybo badając sytuację. Drzwi prowadzące dawniej prosto na korytarz są zamknięte bezsprzecznie, okien brak, w ogóle jest ciemno. A światła zapalić nie mogę, bo pani Lisiecka zauważy zmianę między regałami rzucającymi cień na wąskie przejścia. Coś mi się widzi, że zanim wyjdzie minie sporo czasu. Znalazły chyba jakiś temat do rozmowy.
Ktoś zbliża się do mojej kryjówki. Pani Madzia podniesionym głosem tłumaczy coś matematyczce i chyba chodzi tutaj o to, żebym ją usłyszała. Dziękując w duchu wskakuję między półki i dość cicho, (na ile pozwala mi podeszwa podbita metalem) biegnę w stronę miejsca, które pozostanie ciemne nawet, gdy zapali się lampę znajdującą się na środku takiego jakby przedsionka drugiego pomieszczenia biblioteki. Stoi tam katalog rzeczowy i alfabetyczny, fotel oraz jest jeszcze jakiś mały stolik służący chyba jedynie do zbierania kurzu. Ale z jakiegoś powodu nie robi się czarno. Zza książek poświęconych historii sztuki helleńskiej dobywa się jakiś blask. Strasznie ciekawa, wyciągam je kolejno, ostrożnie odkładając każdą na podłogę, uważając przy tym by nie hałasować, jednak dopiero przy końcu półki da się zauważyć jakąś rozświetloną jak żarówka powierzchnię. Bezmyślnie dotykam jej, a potem zamieram z przerażenia. Moje palce zanurzają się w substancji nie wyczuwając zmiany chociażby temperatury. Gdy próbuję wyciągnąć końcówkę dłoni iskrząca się powierzchnia nie daje za wygraną. Aaaaa! Coś łapie mnie po drugiej stronie tego… czegoś i zaczyna wciągać. Jest silniejsze i pewniejsze niż ja przy zostaniu w pomieszczeniu, do którego wkracza nauczycielka dybiąca na mnie.
Zamykam oczy i przestaje się opierać.
Wszelka zbieżność nazwisk, nazw i wydarzeń jest przypadkowa.
Wszystkie postaci, lokacje itd. są moim tworem, wymysłem i własnością.
Edit (19.07)- wstawiłam poprawioną wersję.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lucjanna dnia Pon 21:39, 19 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Siostra Kliczko
Zdezorientowany
Dołączył: 10 Lip 2010
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 15:12, 18 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Hm, po przeczytaniu całości nasuwa mi się na myśl jeden z tych seriali dla nastolatków z Zig Zapu. Niestety - nie lubię ich. Fantastyka też nie jest mi przyjacielem, a opowiadania w pierwszej osobie z reguły mnie nie powalają. Zdecydowanie wolę trzecioosobowe. Noale... co mi tam.
Nie polubiłam głównej bohaterki. Wydaje mi się taka... żałosna? Nie wiem. Taka osoba w klasie, która stara się być pyskata, a inni śmieją się, w sumie, z niej. Mam doszczętnie inne poczucie humoru, jeśli chodziło ci o rozśmieszenie czytelnika ; )
Ale to tak bardzo subiektywnie było, tak ode mnie i mojego gustu.
Co do poprawności to interpunkcja leży. Gdzieniegdzie błędy typu 'z nad' = 'znad' itp. Ale ja tam dobra nie jestem w gramatyce, więc nie poczuwam się do poprawiania Ci przecinków. ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kokosanka
Moderatoris
Dołączył: 14 Sie 2009
Posty: 619
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z kont :D
|
Wysłany: Nie 17:25, 18 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
z nad- znad;
Nie widzą, mnie chyba, bo nie - Nie widzą mnie chyba, bo...;
rozglądam się szybo badając sytuację. - rozglądam się, szybko badając...;
służący się chyba jedynie do zbierania kurzu.- służący się?
No i jak powiedziała siostra Kliczko - interpunkcja leży. Nie chciało mi się wszystkiego wypisywać xp
A ja fantastykę lubię, chociaż może nie do końca taką, jaką ty wymieniłaś. Nie mam w zwyczaju oceniania głównej bohaterki po pierwszym rozdziale, a raczej prologu. Chciałabym przeczytać następne 3 rozdziały, zobaczyć, co stworzysz i na tej podstawie wypowiedzieć się `szerzej`.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lucjanna
Połykacz postów
Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 219
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z grzbietu czarnego smoka
|
Wysłany: Nie 18:39, 18 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Siostra Kliczko napisał: | Nie polubiłam głównej bohaterki. Wydaje mi się taka... żałosna? Nie wiem. Taka osoba w klasie, która stara się być pyskata, a inni śmieją się, w sumie, z niej. Mam doszczętnie inne poczucie humoru, jeśli chodziło ci o rozśmieszenie czytelnika ; ) |
Nie chodziło mi o rozśmieszenie czytelnika, to jest pewne. Ogółem rzecz biorąc, jeśli chodzi o bohaterkę, łapię się na tym, że nie zawsze wychodzi mi to, co chcę opisać.
Wydrukowałam sobie prolog i popoprawiałam wszystko, co tylko wyłapałam przestawiając też co nieco, ale na dysk i na forum tego dzisiaj raczej nie wrzucę, chyba że po raz kolejny czeka mnie bezsenna noc. Pierwszy rozdział pojawi się na dniach, muszę go jeszcze wygładzić i przeanalizować zdanie po zdaniu.
I tak... nie ma ktoś ochoty na pomoc przy interpunkcji?
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lucjanna dnia Nie 18:48, 18 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|